Kiedy dziecko jest zdrowe, można sobie ułożyć idealny plan dnia, w którym jest czas na opiekę i zabawy z dzieckiem, domowe obowiązki, a znajduje się też i chwila dla siebie. Jednak, kiedy maluch się rozchoruje, to nagle wszystko wywrócone jest do góry nogami. Cały plan dnia ogarnia jeden wielki chaos. Jest kilka rzeczy, które pomagają przetrwać.
- Kawa, jako przedłużenie wydolności organizmu. Gdy Mały Człowiek ma gorączkę, to nie ma szans, by matka się wyspała, a czasem nawet by spała. Trzeba co chwilę kontrolować, czy gorączka nie jest zbyt wysoka, (albo zbyt niska, trzeba sprawdzać ogólnie czy jest :) ). Bąbel śpi niespokojnie i raz na jakiś czas zaczyna płakać przez sen. W ciągu dnia natomiast trzeba prócz kontroli i zbijania gorączki, dodatkowo karmić, przewijać, inhalować i podawać leki, o zabawianiu, bujaniu i tuleniu wymęczonego malca nie wspominając. Do tej puli, dochodzą jeszcze codzienne obowiązki, zatem nie ma zbytnio luki, którą matka mogłaby wypełnić odsypianiem męczącej nocy, więc zbawieniem okazuje się czarny płyn.
- Korektor do oczy - dla ukrycia faktu, że sen zastępujemy płynną energią. Jednak wysiłek zamaskowania cieni pod oczami sensowny jest tylko wówczas, gdy wychodzimy z domu i się przejmujemy swoim wyglądem. Dla niektórych oznaczać to może wyjście na zakupy, do lekarza, a może do kościoła. Gdzie indziej może pójść matka dziecka chorego? Inna sprawa, to to, czy matka przemęczona, ma jeszcze siłę myśleć o tym, jak wygląda?
- Czapka/suchy szampon żeby ukryć przetłuszczone włosy - używać w przypadku jak powyżej. Ewentualnie w sytuacji, gdy ktoś wpadnie w odwiedziny. Listonosz na przykład. Przecież żaden znajomy nie wpadnie raczej z wizytą, ryzykując oskarżenie, że zaraził lub pogorszył stan malucha. Choć pewnie są takie mamy, które nawet przy chorującym dziecku znajdują czas na umycie włosów, a raczej dzieci, które dają rodzicom aż tak długą chwilę dla siebie, więc nawet niespodziewana wizyta nie jest pod tym względem straszna. Gorzej z ładem w domu. Może wynalazł ktoś czapkę niewidkę na sterty niepomytych naczyń lub ciuchy, które aż się proszą o seans w pralce? ;)
- Gotowe dania – Nie chodzi mi tu koniecznie o chińskie zupki. Dobrą opcją są gotowe pierogi, dania zamrożone jakiś czas wcześniej, a może ciepły posiłek dostarczony przez mamę lub teściową? Nie twierdzę, że gotowanie nie relaksuje (choć akurat nie mnie), jednak jeśli obowiązków jest masa, a sił wręcz przeciwnie, to jednak warto czasem pójść na łatwiznę.
- Mikrofalówka – ważny element umożliwiający pójście na łatwiznę (patrz punkt wyżej) , jak również wypicie przynajmniej w miarę ciepłej kawy. Często jedyna szansa na ciepły posiłek.
Oczywiście powyższa lista jest dość indywidualna, a dodatkowo, czego chyba tłumaczyć nie trzeba, ujęta ironicznie. Każda matka ma zapewne swoją top piątkę. Może zdradzicie, co u was jest niezbędne, kiedy malucha rozłoży?
U nas odpukać!!! Choróbska nie było i oby tak zostało!! Wam życzę dużo, duuuużo zdrówka i sił dla Mamy :*
OdpowiedzUsuńU mojego synka było wszystko ok ale gdy miał zastrzyki (antybiotyk) na zapalenie uszka, tak od tego czasu cały czas coś się dzieje :( po pleśniawce ślad zanika a teraz wysypka :(
OdpowiedzUsuńAsja? Dlaczego nie moge zakukać na twohwgo bloga?
To straszne patrzeć jak dziecko jest chore i nie móc mu za bardzo pomóc... poza tuleniem, głaskaniem, pieszczeniem i stosowaniem się do zaleceń lekarza niestety jesteśmy bezradne wobec choroby...
OdpowiedzUsuńPozostaje być silną i cierpliwą!
Ja bym do swojej listy dodala - Maz pod reka ;)
OdpowiedzUsuńOj tak, przydałoby się ;)
Usuń