Na fanpage'u na facebooku zapowiadałam przeniesienie części postów ze starego bloga w nowe miejsce. Zacznę od posta, który przy przeglądaniu archiwum, wywołał ogrom ciepłych uczuć. Post jest z 3 kwietnia 2013 roku. To tyle wstępu.
Kumunikujemy się
Zaczynamy się powoli porozumiewać. Położę laptopa na brzuchu - oj źle. A jak źle, to Kruszynka skopie
uparcie tam, gdzie ten laptop leży, no a mama wie, że źle i trzeba go
zdjąć. Choć winowajca nie ma szansy poczuć. Te kopniaczki, to na razie
tylko do maminej wiadomości. Jeszcze delikatne. Cisza w pokoju? Zaczynam mówić, a to maleństwo odpowiada - znów kopie mamusię. To niezwykłe jest. Tego się nie da opisać komuś, kto tego nie czuł, bo
cóż mam powiedzieć Narzeczonemu? Wyobraź sobie, że ktoś się w Tobie
rusza. Kto? Taki mały Alien. No i tyle z rozmowy wynika, bo jak tu
przekazać komuś te wrażenia?
Jestem duża, trochę obolała i ciągle głodna. To nieważne jest! Ważne
jest, że z każdym dniem mocniej czuję, że nie jestem sama, że ktoś tam
ma w moim brzuchu mieszkanko! To niesamowite - ja naprawdę jestem w
ciąży! Jestem szczęśliwa. Wciąż przerażona, ale szczęśliwa!
Za tydzień o tej porze, będę już w drodze do Polski. Boję się trochę,
jak zniosę tyle godzin w samochodzie. Przede wszystkim boję się, że będę
nieustannie głodna i nie będę miała co jeść ;) Abstrakcyjne trochę.
Zawsze trzeba mnie było do jedzenia namawiać, a teraz jest to moje
najczęstsze zajęcie. A nim wyruszę do domu, trzeba zdać egzaminy. Żeby je zdać - należy zacząć się w końcu uczyć. Tylko jak się zmobilizować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz