Od pewnego
czasu pora karmienia kojarzyła mi się wyłącznie z batalią o zjedzenie
każdej kolejnej łyżeczki. Problemem nie był bynajmniej apetyt Małego Człowieka, a
jego aktywność. Dotąd Ziarenko jadło w bujaczku. Było to wygodne dopóki nie
zaczęło w nim siadać i pochylać się do przodu bawiąc stopami, metkami
od bujaczka lub po prostu czując radość z faktu, że droczy się z tym,
kto ją karmi. Teraz wszystko jest o wiele łatwiejsze. Wszystko dzięki najnowszemu nabytkowi, czyli krzesełku do karmienia.
Dla oszczędności wybrałam używane. Kupiłam na znanym wszystkim portalu krzesełko Chicco (seria Happy Snack). Regulowane oparcie, zdejmowany stolik, pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa, dwa kółka z hamulcem... Brakuje mi jedynie regulacji wysokości, ale nie można mieć wszystkiego.
Jeśli ktokolwiek zastanawia się nad tym, czy kupić swojemu dziecku krzesełko, to ja zdecydowanie polecam!
xoxo
Mama i Brzdąc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz