wtorek, 2 grudnia 2014

Za górami, za lasami...

Opowiem Wam pewną historię. Była sobie matka, studentka, która wciąż na walizkach żyje. Średnio raz na dwa tygodnie zjazd na uczelni, a jak do domu wraca, to nieustannie trzeba nadrabiać pranie, prasowanie i sprzątanie. Bałagan to się w końcu sam robi ;) A do tego gotowanie, bo z pustym brzuchem, to ani matka, ani córka żyć nie podoła. Jeszcze nauka, bo skoro się matka zdecydowała na studiowanie, to jakoś się z tym trzeba zmierzyć. No i najważniejsze - z córką trzeba spędzać czas.

Jeśli myślicie, że się tłumaczę, to macie rację. Dawno mnie tu nie było, co nie znaczy, że zapomniałam. Po prostu doby mi brakuje. A o najważniejszym zapomniałam - zostałam bez laptopa. Zawiniła matka, przyczyną sprawczą córka. Winić jej nie mogę, bo leżący na podłodze komputer z przymkniętą klapą, a myszką na klawiaturze, to aż kusi, żeby na nim stanąć. Tylko że to tylko na chwilę, a dziecko w innym pokoju.... Dla nas już za późno i tylko mogę innych ostrzegać - tak się nie robi! ;)

Dlatego laptop na mojej wishliście wyskoczył na pierwszą pozycję. A za nim masa innych bardziej lub mniej potrzebnych rzeczy. Szkoda tylko, że nie znalazłam jeszcze wystarczająco majętnego mikołaja ;)

My tu gadu, gadu, a skoro już się odzywam, to może kilka słów o tym, co u nas.
Mały Człowiek już nie taki mały. Przecież ma już ponad 15 miesięcy! Chodzi już pięknie, choć częściej biega jak oszalała.
Ulubione zajęcie to robienie na złość ;) A potrafi to wyczuć na kilometr.
Ulubione jedzonko to jabłuszka, marchewki i pomidory. Dba o linię nie ma co ;) Poza tym ciężko ją namówić do jedzenia, więc matka musi się sporo nagimnastykować, żeby brzuszek był najedzony. Wszyscy zgodnie twierdzą, że wdała się w mamusię. Są też głosy, że mam za swoje, skoro jako mały brzdąc tak się we znaki dawałam nie chcąc jeść ;)

To tak pokrótce. Nie obiecuję pisać częściej, zwłaszcza do czasu, aż nie dorobię się laptopa, ale nie zapominajcie o nas proszę! :)